Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


czwartek, 14 maja 2015

Conchita Wurst i "Pierdzące Kury Jurka Wkurzaka"


Zupełnie przypadkowo, jak to w sieci, trafiłem na artykuł "ROT tłumaczy się z Conchity" i przebiegłem wzrokiem niedługi tekst, podpisany (RC):


W ubiegłym tygodniu informowaliśmy o protestach przeciwko zaproszeniu Conchity Wurst na Sabat Czarownic. Przypomnijmy m.in. radny sejmiku województwa przekonywał, że za publiczne pieniądze nie powinno się zapraszać osoby tak kontrowersyjnej. ROT tłumaczy się względami ekonomicznymi i marketingowymi.
- Nie stać nas na Madonnę czy Stinga, ale stać nas na Conchitę Wurst, zwyciężczynię Eurowizji, której występ oglądało 200 milionów ludzi - tłumaczy Małgorzata Wilk-Grzywna, dyrektor biura zarządu ROT.
Na Sabacie Czarownic prócz Conchity wystąpić mają zespół Bajm, Ewelina Lisowska, Kombii oraz kielecka Mafia.


- Raz betroska nawigacja zaprowadzi człowieka do Amazonii, a drugi raz w krzaki - jąłem burczeć, uświadamiając sobie na marginesie, że słowo rot oznacza po francusku beknięcie.

Aż nagle zadzwonił telefon. Dzwonek nie był agresywny, tylko jakby zaniepokojony.
- Jestem pewien, że czytałeś o Sabacie Czarownic Regionalnej Organizacji Turystycznej w Kielcach - odezwał się mój nie przebierający w słowach przyjaciel Maurycy.
O dziwo, tym razem nie tylko "przebierał w słowach", ale nawet tak starannie podawał wiadomości, jakby wiedział, że opublikuję treść rozmowy i że ja o Sabacie czytałem.

- Krótko ci powiem - kontynuował Maurycy bez najmniejszego zainteresowania zdrowiem moim i mojej rodziny - oni zaprosili tę austriacką babę z brodą...
- Chłopa z brodą - skorygowałem, małostkowo rozeźlony jego brakiem atencji.
- Chłop to pod spodem, zresztą nie wiem - nie zraził się Maurycy - no i Jurek Wkurzak chciałby wiedzieć, kiedy ten Sabat się odbywa.
- Nie mam pojęcia - warknąłem.
- To tak, jak ja - nie zechciał zauważyć mojej irytacji przyjaciel. - Tyle, że Wkurzak  koniecznie chce zgłosić kandydaturę swojego zespołu.
- Czyżby Wkurzak chciał robić za artystę? - zaciekawienie bez skrupułów wypchnęło z mojego głosu poprzednią wrogość.
- I to jak! Kiedy Jureczek usłyszał, że organizatorzy mają wysłać szofera po Conchitę Wurst, natychmiast założył zespół "WKURZAK FAMILY" i postanowił dzwonić do Kielc, żeby szofera odwołali.

I co, proszę czytelnika, nadstawiamy uszu?
Ja, w każdym razie, nadstawiłem. 
Oto, co usłyszałem:


Juruś Wkurzak oparł się na fakcie, że nie zna innej rodziny, która by przy stole, przy telewizji i we wszystkich innych okolicznościach tak pierdziała, jak ta, w której przyszedł na świat. Może to kwestia wody w studni, może diety, tak czy inaczej Wkurzakowie smrodzą nie tylko intensywnie, ale i głośno. Na Sabacie mogliby zagłuszyć cały chór Conchit i wypłoszyć kieleckie władze turystyczne z pierwszych rzędów. Po tym, jak Wkurzakom zapaliły się firanki, kiedy ktoś w naładowanej atmosferze zapalił papierosa, wszyscy palą na dworze. Wyobraź
sobie, co tam się dzieje teraz, kiedy młode Wkurzakówny wyszły za mąż, a cała grupa szwagrów przeszła na domowe jedzenie.
Wiem, co chcesz powiedzieć - że po cholerę ci to wszystko opowiadam i psuję apetyt, ale przypomnij sobie łaskawie, jak z drugiej strony paskudne jest to uwłosione austriackie obrzydlistwo.
Tymczasem brat jednego ze szwagrów, wikary w sąsiedniej parafii, zagroził, że zerwie stosunki z rodziną, jeśli, jak się wyraził, "dojdzie do kompromitacji w postaci występu "WKURZAK FAMILY".  I wtedy Jurek wpadł na genialny pomysł - postanowił mianowicie, że zamiast rodziny wystąpi rodzinny kurnik. Księżula to uspokoi, a kury przyćmią w Kielcach wszystkie zespoły i solistów. Zapytasz, Rozuszczalnik, czy kury umieją pierdzieć. Owszem, ani trochę.  Ale Jurek i Franek nad tym pracują. Na trenera wzięli szwagra, tego co ma wikarego za brata, a sami próbują różnych mieszanek ziarna z żarciem dla kotów. Parę kur zdechło, ale pierwsze wyniki są. W osobie koguta, który o świcie, zamiast kukuryczyć, gazuje.
Wkurzak zakłada, że po pierwszym sukcesie jego "PIERDZĄCY KURNIK JURKA WKURZAKA" będzie co roku zapraszany do Kielc, na Woodstock, a może nawet za granicę, i jedyny problem polega na tym, że trzeba będzie kury trenować na okrągło, bo Wkurzakowie, jako rodzina, kurze mięso lubią i co roku, lekko licząc, jedną trzecią chóru zeżrą. Trzeba będzie też przewidywać zastępstwa dla tych kur, którym się nagle zechce znosić jaja.


- Ale jaja! - skorzystałem z okazji, żeby dać przyjacielowi złapać oddech. Zwłaszcza, że potrzeba wywietrzenia pokoju stała się nagląca. - Rozumiem, że Wkurzak jest z gatunku "jak się uprę, jak się uprę, każdy wie, nie przeonaczy, nie przeonaczy nijak mnie", etc.

 

Przyjaciel łapał oddech, a ja ciągnąłem, bo coś mi przyszło do głowy:

- OK, załóżmy, że Wkurzakowy zespół pieśni i tańca zostanie zaproszony. Ale czy organizatorzy nie mogliby dodatkowo zaprosić prezydenta Komisji europejskiej Junckera, żeby wystąpił zaraz po kurach i powtórzył, że chce wysłać m.in. do Polski część wyciągniętych z wody tzw. uchodźców afrykańskich i azjatyckich, i to bez konsultacji z polskimi władzami.
- A jak! Dobry pomysł! - rozentuzjazmował się Maurycy i wyłączył, uprzedzając, "że w takim razie musi uprzedzić Wkurzaka, który powinien uprzedzić organizatorów Sabatu, którzy powinni uprzedzić Jean-Claude Junckera"... i tu telefon wypluł z siebie ciszę, którą przyjąłem ze zrozumieniem.
Ze  zrozumieniem, które trwa.