Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


sobota, 21 stycznia 2012

Jaja po wiedeńsku, jajniki po krakowsku



- Mocak - zapowiada słuchawka i czeka.
- Co za "macak"? - szukam sobie krzesła. - Kto, kogo, gdzie?
- Nie "macak", tylko MOCAK, Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie - informuje mnie mój krewki przyjaciel Maurycy. Bez najmniejszego ozdobnika.
Robi się poważnie.
- Niech tam! - kwituję MOCAK. Z wypracowanym w ciągu lat lekceważeniem dla trzech czwartych sztuki współczesnej.
- O Brusie słyszał? - pyta przyjaciel.
- Więcej o Brusowej. Jak jej było... prokurator Helena Wolińska...
- Dokładniej Fajga Mindla Danielak, ale nie o nią ani o jej mężulka chodzi, tylko o tego Brusa, co - jeśli wierzyć Bibule - uprawia przy świetle dziennym "akcjonizm wiedeński".
Przeszukuję pamięć i wobec porażki wysyłam Maurycemu zainteresowane chrząknięcie. 

- Günter Brus potrafi na przykład publicznie szczać do szklanki i pić.
- To mu na to ortodoksi pozwalają w Izraelu?
- W jakim Izraelu! - podskakuje słuchawka. - Brus to Austriak.
- Skąd wiadomo, że Austriak?
- Bo jak przed widzami wali konia i rzyga, to śpiewa austriacki hymn narodowy.
- Kiedyś by go powieszono. A teraz każdy naród ma to, na co zasługuje. A co jeszcze ptaszek wyprawia?
- Ptaszek? Ptaszka wystawia. A poza tym smaruje się w towarzystwie gównem!
- Nieźle ta sztuka musi śmierdzieć - wskakuję w skórę krytyka sztuki współczesnej.
- Za to pecunia, kurwa, non olet - z lekka modernizuje przyjaciel znaną opinię Wespazjana.



Maurycy myśli pewnie o bezzapachowych pieniądzach, bo zapada kilkusekundowa cisza. Korzystam z przerwy i formułuję pytanie: "Stary, a po cholerę ty mi zawracasz głowę gównem jakiegoś Brusa?".
- Bo Jurek Wkurzak dowiedział się od żony, która
jest piśmienna i oczytana, że ten MACAK z Krakowa...
- MOCAK - teraz ja koryguję szyld muzeum...
- ... że ten MOCAK od listopada wabi klientelę na wystawę "Przeciwny biegun społeczeństwa". Na Youtube widać co za menażeria tam łazi...
- OK, i co?
- Otóż Jurek Wkurzak doznał olśnienia i jest gotów osobiście srać na Brusa, żeby artysta podczas każdego swojego performance mógł poświęcić rozmazywaniu 100 procent sił artystycznych i fizycznych. Chce tylko 200 € za wyst
ęp. No to pomyślałem, że ty, ze swoim arystokratycznym nazwiskiem Rozpuszczalnik, sroce spod spódnicy nie wypadłeś i mógłbyś się w Krakowie zakręcić, żeby Jurek do Brusa dotarł. Żona Wkurzaka siedzi nocami na internecie i mówi, że teraz w Krakowie im lepsze nazwisko, tym większe palantino.
- Palatino jest w Rzymie - wrzucam i słyszę, że nie chodzi o Monte Palatino, tylko o palantino, termin pochodzący od palanta.
- Certo certo - nie wiadomo dlaczego reaguję włoszczyzną.

Po czym sucho odmawiam.
- Tak też myślałem - nie upiera się Maurycy i informuje, że musiał się do mnie zwrócić, bo obiecał to Wkurzakowi, "który przecież nie tylko postawił mu butelkę ginu Bombay Sapphire, ale rycersko wziął udział".

* * *



 


Maurycy stawia ostatnią kropkę, a ja dumam nad przyniesioną mi przez GOOGLE nowiną, że dyrektorem Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie (MOCAK, od ang. Museum of Contemporary Art in Kraków) jest Maria Anna Potocka.

"Maria Anna Potocka, z domu Socha" - powtarzam i przychodzi mi myśl lekkopółśrednie pytanie, czy do tej wystawy by doszło, gdyby było odwrotnie.
Qui sait.

A co do miasta...
Tak, jak nie od razu stary Kraków zbudowano, tak pewnie nie od razu nowy Kraków padnie.