Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


poniedziałek, 25 stycznia 2016

Sołtys vs. Prezes





Przyglądałem się obrazkowi ognistej demonstracji KOD w Koszalinie, kiedy zadzwonił mój krewki przyjaciel Maurycy.
- Kto ich tyle, kurwa, zgonił? - rozległo się, zamiast jakiejś elementarnej formuły grzecznościowej.
- Wszelki duch! - wymówiły moje usta i ustąpiły pierwszeństwa uszom.
- Dzwoniłem do Wkurzaka - kontynuował przyjaciel - żeby zajrzał na coś dobrego, a on mi na to, że z całą rodziną zabarykadował się w domu i ma ręce zajęte dubeltówką.
- Pewnie mają sołtysa z PO.
- Żebyś wiedział. I ta padlina porozdawała członkom Rady Sołeckiej głupoty w rodzaju "JESTEM WOLNA" i "JESTEM DEMOKRATĄ", wsadziła ich z rodzinami na przyczepę i powiozła do gminy na demonstrację KOD. Przed wyjazdem sołtys odgrażał się, że na następną demonstrację zrobi łapankę po domach i takiego wuja, jak coś przeciwnikom politycznym pozytywnie zaopiniuje.
- Czekaj, czekaj - coś mi się przypomniało - przecież ich sołtys jeszcze parę miesięcy temu był w partii pod nazwą PSL.
- Owszem, był. Tylko, że PSL jest partią wyłącznie do wyborów, a po wyborach, to "koalicjant", czyli tasiemiec. A teraz PO, tradycyjny żywiciel, tego tasiemca wysrał. PSL natychmiast przywrócił sobie zewnętrzne znamiona partii, porzucił status tasiemca, posmarował dupę miodem i czeka. To kładzie się na brzuchu, to na wznak, bo nie wie, na ile postępowy będzie nowy żywiciel. PSL liczy na przyspieszone wybory, ale sołtys Wkurzaków stracił cierpliwość. Mordę ma taką, że Gasiuk-Pihowicz nie chciała go w Nowoczesnej, no to się zapisał do PO, gdzie przy Krzywonos ujdzie za Adonisa.
- Maurycy - przerwałem mu - to może wpadnij na chwilę, żeby nam się zrobiło lepiej.
- Jasne - przyjął ofertę przyjaciel - ale najpierw musimy zrobić Wkurzakom zakupy, bo im się płyn skończył.
- A co na to wszystko Tymotymek? - zdążyłem jeszcze zapytać o opinię wikarego Tymoteusza, szwagra braci Wkurzak, urzędującego w sąsiedniej parafii.
- Obiecał, że jakby co, to sprowadzi posiłki. Jego parafia głosowała na PiS.

Otwierając drzwi garażu, z przyjemnością uzmysłowiłem sobie, że nie wyparowała mi jeszcze z podświadomości zdrowa zasada, że najpierw obowiązek, a potem przyjemność.
R.


PS
Sąsiad państwa Wkurzaków, człowiek prosty w sensie westymentarnym, ale odporny na zimno, tak oto zareagował na okrzyki sołtysa, prowadzącego ciągnik z Radą Sołecką na przyczepie: