Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


piątek, 22 lipca 2011

Bikini, burkini...

- Zabiję Jebcię! - rozwrzeszczała się słuchawka.
Który to już raz teściowa mojego krewkiego przyjaciela Maurycego poniosła z jego rąk zasłużoną karę najwyższą...
- Za co tym razem? - skorzystałem z przerwy, jaką Maurycy poświęcił na ugruntowanie we mnie efektu deklaracji.
- Za burkini!

W związku z arbitralnym założeniem, że termin burkini może się niektórym Czytelnikom skojarzyć raczej z Burkina Faso niż z islamską burką i pozaislamskim bikini, przerwę relację z rozmowy telefonicznej z Maurycym i przerzucę most ponad pupami, od bardzo opalonych do nieopalonych ani trochę.










Bikini, wynalezione i opatentowane przez Luisa Réarda, zostało zaprezentowane publiczności przez sławnę "nagą" tancerkę, Micheline Bernardini, 5 lipca 1946 w Paryżu, na basenie Molitor. Jest prawdą historyczną, że 65 lat temu żadna zawodowa modelka nie chciała w nim się pokazać.
Czytelnikom urodzonym niedawno warto wyjaśnić o co chodzi - otóż bikini to dwuczęściowy kostium kąpielowy, złożony ze szczupłego i rozchylonego na boki stanika oraz majtek przypominających trójkąt. Stanik miał za zadanie zakrywać piersi, a majtki - pośladki oraz wszystko, co natura przykryła, jak by to powiedzieć, lasem.

Jeśli, strzegąc się przed wszelką lubieżnością, wniknąć nieco w definicję, widać, że bikini ma stosunkowo niewiele wspólnego ze stringiem, patrz następna fotografia. 




 String nie zmienił się od setek lat, a za dowód niech posłuży ten oto rysunek reporterski familii Indian karaibskich.
 

 
















Znane jest spostrzeżenie, że "kiedyś, aby ujrzeć pośladki, należało rozchylić majtki, a dzisiaj - żeby dostrzec majtki, trzeba rozchylić pośladki". Obserwację tę jeszcze lepiej od stringu ilustruje swoista odmiana bikini, zwana microkini, markująca ostatni moment w dziejach ludzkości, kiedy można było wypuścić dzieci na plażę, bez opasek na oczach.




Nie zdziwiłoby mnie, gdyby, z powodu microkini, producenci tekstyliów znienawidzili fabrykantów żyletek i innych depilatorów, a z powodu burkini - na odwrót.



Burkini jest fragmentem większej całości, którą dałoby się nazwać postępującą islamizacją Ziemi. A nawet - Postępującą Islamizacją Ziemi i zaakceptować przy okazji skrót PIZ.


Nie ma nikogo, kto nie zauważyłby istnienia debilnego stroju plażowego dla mężczyzn, rozpowszechnionego w naszej strefie kulturalnej przez Hollywood, a polegającego na noszeniu kolorowych kaleson plażowych, sięgających kolan. Tzw. normalny człowiek idzie na plażę, żeby się kąpać, opalać i ewentualnie uprawiać jakieś sporty. Jeśli niełatwo schnące barchany utrudniają jedno, drugie i trzecie - to jak nie mówić o idiotyzmie nosicieli, poddających się modzie równie kretyńskiej, jak noszenie dżokejek na odwrót, portek z krokiem poniżej kolan, niezasznurowanych "adidasów", etc. (w życiu nie zatrudniłbym w mojej firmie barana w czymś takim; jeśli któryś z Czytelników poczuje się w tym momencie obrażony, to tym lepiej dla niego).


Bez względu na to, jakiej religii był wynalazca męskich ineksprymabli plażowych (prawdopodobnie "handlowej"), zaśpiewał w jednym chórze z wyznawcami Mahometa.

Brytyjski The Telegraph stan rzeczy sprawdził i taki jest mniej więcej jego raport:

Muzułmanin jest zobowiązany chować w swoich majtkach całe ciało, rozciągające się od kolan do pępka (włącznie), a muzułmance nie powinno nic więcej z tkaniny wystawać, jak stopy, dłonie i wyraz twarzy, z oczami spragnionymi raju.


Nie pozostawało wyznawcom nic innego, jak zaakceptować męskie kretyństwo z Malibu i okolic, a swoim dziewuchom zaproponować coś, co znawcy orientalnych plaż już znają, a co nie miało dotąd nazwy handlowej. Roli wynalazczyni podjęła się australijska Libanka, Aheda Zanetti, reprezentująca firmę Ahiida (nie kojarzyć z "Ohiida"). Produkt został nazwany burkini (burqini) i jest noszony wszędzie, gdzie władze basenu - kierując się względami higienicznymi i estetycznymi - na to pozwalają. Niektóre baseny we Francji przed praniem w ich wodzie kupy tkanin się bronią i opuszczają szlaban. Jak to się skończy, zobaczymy. Prawdopodobnie likwidacją dróżników, tak bardzo zaawansowana jest wyżej wymieniona PIZ.



No i dobrze. Muzułmanki mają chwilowo za swoje.
Dlaczego jednak wściekł się reprezentujący zupełnie inną religię Maurycy? Wypada nastawić uszu:


- Ta wynurzana w błocie, piwie i tanich rozrywkach płciowych cholera (wyjaśniam - wciąż chodzi o teściową, niegdyś hippiskę, później amatorkę polskich i zagranicznych Woodstocków) dostała na starość pierdolca i zaczęła terroryzować moje córki we wszystkim, co mogłoby dotyczyć moralności na piasku.

Zacytowany przez przyjaciela termin burkini zaczął przeświecać przez zasłonę niedomówień.

- Czy ty wyobrażasz sobie moją starszą w czymś takim? Leć do kompa i patrz, co ci prześlę!

Nie mogłem nie usłuchać. Po drodze nalałem sobie z butelki pod nazwą Macallan.

Odebrałem to oto klasyczne zdjęcie burkini:



 Następnie nadeszła miniaturka niezupełnie muzułmańska.

 
- Przepraszam, kurwa - zawołał Maurycy. - To przez nieuwagę.

- Niech mu będzie, że przez nieuwagę - rozchichotałem się w duchu - Demon równowagi tchnie kiedy chce.

- O! Albo tej dżumie się wydaje, że moja młodsza mogłaby się pocić w czymś takim.









Biegnąca sylwetka musiała zainspirować przyjaciela, bo nagle się rozłączył.

- Dusić Jebcię poszedł - pomyślałem z nadzieją, że zmieni zdanie, ubierze teściową w burkini i tylko odetnie jej dopływ powietrza.


A potem oberwałem w plecy od Mme Rozpuszczalnik, której zaczęło przeszkadzać moje wpatrywanie się w miniaturkę, którą Maurycy nadesłał przez pomyłkę.

- Spodenki kąpielowe ci kupiłam - usłyszałem.

Coś we mnie zaskowyczało i poszedłem sprawdzić długość i materiał.



Rozpuszczalnik