Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


piątek, 24 września 2010

Proces Joanny N.

   



Zadzwonił do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy.
Sprawdziłem, czy nie pętają się w pobliżu jakieś dzieci. Zwłaszcza moje. Podniosłem nawet kota, ale pomyślałem, że śpi i niczego nie zrozumie.


- O procesie Joasi Najfeld słyszałeś? - bez wstępu przeegzaminował moje bycie au courant Maurycy.
- Jestem na bieżąco od samego początku - pochwaliłem się, niezdziwiony bynajmniej familiarnością przyjaciela, znanego z czułości na dobro.
- A czy znasz choćby jedną Wandę, która nie byłaby popierdolona? - rozdarł się Maurycy. Tak głośno, że gdybym nawet chciał wykropkować ostatnie kompromitujące słowo, to i tak każdy by je usłyszał.
- Znam - zakomunikowałem na wszelki wypadek.
        


W słuchawce dała się słyszeć niedowierzająca cisza. Przyjaciel postanowił dać mojej pamięci szansę.

- Imię chyba wymyślił Wincenty Kadłubek - zacząłem ostrożnie. - Była taka, co nie chciała Niemca...
- Ciepło, ciepło - wykrzyknął Maurycy. - A teraz wszystkie chcą! A jakbyś skoczył na NONSENSOPEDIĘ, to byś sobie przeczytał, że

" Wanda to żeńska forma wandala. Każda, absolutnie każda Wanda pali, pije i bije każdego, kto jej wpadnie pod rękę. Idąc ulicą nie może się powstrzymać, żeby nie rzucić kamieniem w jakąś szybę, albo kopnąć jakiegoś pana, nawet pod groźbą spocenia się. "

- Do rzeczy, Maurycy - postanowiłem wstawić rozmowę na tory. Joanna Najfeld powiedziała w dyskusji telewizyjnej, twarzą w twarz, że "Organizacja pani Nowickiej jest częścią międzynarodowego koncernu, największego w ogóle, providerów aborcji i antykoncepcji. Pani po prostu jest na liście płac tego przemysłu". A Wanda ...
- A Wanda N. - wskoczył Maurycy, jakby nie chciał usłyszeć całego nazwiska - zamiast przytaknąć, poleciała do sądu.
- A Wanda N.(1) - przyjąłem konwencję - mogła publicznie zaprzeczyć i oświadczyć, że 100 000 funtów, to nie płaca, tylko nagroda, etc. 
Skorzystałem z faktu, że w telefonie zaczęło sapać, i przystąpiłem do wyrażenia chybotliwej nadziei, że niezawisły sąd będzie niezawisły i że żądająca tajności rozprawy Nowicka wreszcie się przed nim stawi (2).


Nie danym mi jednak było wyjść poza pierwszy, pogrubiony akustycznie przymiotnik "niezawisły", bowiem Maurycy przystąpił do monologu na temat oskarżycielki "Wandy N." i uprawianej przez nią działalności.
Próbowałem mu przerwać, krzycząc rozpaczliwie, że "tyle uwagi dla tej … no … niewiasty - to za dużo zaszczytu", itp., ale przyjaciel nie dawał się zbić z nóg i obciążał kanał telefoniczny słowami i wyrażeniami tego rodzaju, że teraz, kiedy naszą rozmowę relacjonuję, nie potrafię wyłowić z jego wypowiedzi choćby jednego słowa, które dałoby się zacytować. Nawet słowa "mać", które Maurycy prawdopodobnie uznał za zbyt uprzejme.


- A na blogu - zakończył przyjaciel - ma być wszystko, co powiedziałem. Albo, kurwa, nic!
 
Odprawiłem żonę z kawą i poprosiłem o whisky. Trzeba się było zastanowić. Najłatwiej byłoby zrezygnować z raportowania, ale jak tu kapitulować, jeśli samemu myśli się to samo. Tyle, że bez licencji na wolność wyboru formy.


W końcu się postawiłem i oświadczyłem Maurycemu, że dać świadectwa jego poglądom w formie literackiej nie mogę, ale postaram się jego opinie ukazać graficznie, siejąc pêle-mêle różne obrazki.
- Czytelnik nie bałwan, podrapie się po tonsurce i się w naszych poglądach połapie! - założyłem optymistycznie, myślac o "młodym, prężnym, stawiającym sobie za cel dobro kobiety feminizmie" i  wszelkich "ruchach proaborcyjnych".


Odpowiedziała mi cisza.
Zrobiło się niewyraźnie. Ani fotografie ani rysunki nie oddadzą ciężaru gatunkowego i urody sformułowań Maurycego, ale każda rzecz ma swoją cenę. Co oznacza, że nie pozostaje mi, jak oddać się w ręce Czytelnika. W klasycznej dla rozmów z Maurycym atmosferze subtelności uczuć, sięgającej rozczulenia. Prowokującej niejednokrotnie rzewność generalną.






















 
* * *








"Lewica rozpaliła stosy", powiedziała Pani Joanna Najfeld na swoim blogu.
 "Opali sobie rzęsy", dopowiadam ja, na swoim. 













________________________________________________


(1) nauczycielka łaciny Wanda Nowicka,

Stowarzyszenie na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo Neutrum,
Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny,
ASTRA (Central and Eastern European Women’s Network for Sexual and Reproductive Health and Rights),
Development and Research Training in Human Reproduction Programme,
Steering Committee HERA (Health, Empowerment, Rights Accountability),


(Wikipedia: "współpracowała z holenderską Fundacją Kobiety na falach i koordynowała udział organizacji polskich w wizycie statku Langenort pełniącego rolę gabinetu aborcyjnego we Władysławowie")


laureatka polskiej edycji konkursu Kobieta Europy,
laureatka Tęczowego Lauru,
2005 : nagroda 100 000 funtów od Fundacji Sigrid Rausing dla sieci ASTRA za wyróżniające się przywództwo,
2008 : "prestiżowa" Nagroda Uniwersytetu na Wygnaniu (University-In-Exile Award) od nowojorskiego uniwersytetu New School for Social Research (ustanowiona w celu uhonorowania osób i instytucji wspierających rozwój demokracji i praw człowieka).


(2) Pierwsze posiedzenie rozprawy głównej wyznaczone zostało na dzień 13. stycznia 2010. Rozprawa na wniosek oskarżycielki została utajniona (sic!) a następnie odroczona do 23. lutego 2010.
23. lutego 2010 rozprawa została ponownie odroczona, do 29. marca 2010. Wanda Nowicka nie stawiła się w sądzie.
29.03.2010: Szóste posiedzenie, piąte odroczenie… Rozprawa główna została ponownie odroczona, tym razem do 24. maja. To już trzecie odroczenie rozprawy głównej, piąte w ogóle w tej sprawie.
24.05.2010 bez niespodzianek. Rozprawa została po raz kolejny odroczona, tym razem na dzień 19 lipca 2010. Jej przebieg pozostaje tajny (na życzenie oskarżycielki Wandy Nowickiej).
(za Prawica.net) 

czwartek, 2 września 2010

Nowe logo Pedałowa




Dzwoni do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy i ponownie, bez objawów zainteresowania moim zdrowiem i majątkiem, przechodzi do rzeczy.
- W parku siedzę - mówi tonem, jakby siedział na mrowisku.
- Od kiedy masz komórkę ? - pytam.
Podstępnie pytam. Wiem, że Maurycy nie ma komórki, więc problem limitu czasowego w pożyczonym od kogoś sprzęcie wiąże się z odpowiedzią na inne pytanie: czy mam sobie przysunąć krzesło?
- Przysuń sobie krzesło - słyszę.
"Chitra" bestia.
- … bo gadam z laptopa, a tu skądś dołazi WiFi, czy jak mu tam.
- W którym parku spoczywasz? Koło domu? W Jardin du Luxembourg?
- W Pedałowie.
- Tyle ich łazi ?! - zdumiewam się.
- Z Polski dzwonię.

Robi się ciekawie. Wiem, że Maurycy ma rodzinę w Małopolsce, w Nowym Sączu ściśle.

- No i co ? - zostawiam mu pole do popisu.
- To Pedałowo, to nowe osiedle...
- ... i heteroseksualnym kobitkom nie można na nim mieszkać - wyskakuję trochę do przodu.
- Żeby - dolatuje do mnie początek burzy akustycznej. - to by było, kurwa, jaśniej. Nazwali to Pedałowo, bo Unia zafundowała w lesie ścieżkę rowerową. To trzeba było dorobić osiedle.
- Hi, hi - chwalę się wiedzą - nowe logo w Nowym Sączu macie. Podobno pachnie gejami,satanizmem i okultyzmem.

(Maurycy zaczyna kaszlać, a ja korzystam z okazji, żeby wyjaśnić Czytelnikowi, o co chodzi:

Owo logo zawiera tęczową dłoń z czarnym prostokącikiem w środku i obietnicę na piśmie, że "Nowy Sącz dobrze wróży". Według studentów z Duszpasterstwa Akademickiego "Strych", tęczowość łapy symbolizuje sodomitów, a wytatuowana w środku czarna kropka jest satanistycznym symbolem "zakropkowania", czyli oddania się szatanowi".
Tymczasem według władz miasta, cierpiących w sprawie logo na zaparcie, herb miasta ze świętą Małgorzatą ważności nie traci, otwarta ręka jest tęczowa na znak wielokulturowości miasta, a czarny prostokąt oznacza środek w postaci Rynku z ratuszem.
Kończę wyjaśnienia, bo słyszę, że Maurycy się wysmarkał i odzyskuje głos.)

- No to ja mówię rodzinie, że im zaprojektuję logo Pedałowa. Tylko potrzebuję twoich konsultacji, kurwa.
- Kurwy bym nie proponował - rozsiadam się i daję znak żonie, że kawa byłaby na miejscu.
- W środku dałbym gołą dupę, całą w tęczy. A do niej strzałkę bym dał - zaczyna projekt Maurycy. - Pasuje ci?
- Mnie nie pasuje - zgłaszam votum separatum - ale władze miejskie bez trudu wyjaśnią, że dupa symbolizuje łono natury, a strzałka - że chodzi o naturyzm. Tęcza będzie oznaczała wielokulturowość, czyli wstęp otwarty dla golców krajowych oraz z importu : ukraińskich, żydowskich, niemieckich, słowackich, czeskich, brazylijskich, ...
- Dobrze, już dobrze - przerywa mi zaraz na początku listy Maurycy. - Z boku dodałbym niedokończoną piramidę, cyrkiel i węgielnicę. Ciągle pasuje ?
- Mnie nie pasuje - powtórzam "do znudzenia" - ale władze zawsze mogą przysiąc, że piramidka nieukończona, bo ośrodek w nieustannej rozbudowie, a z cyrkla ma pożytek projektant.
- Sukę bym jeszcze wstawił - dobiega po chwili ze słuchawki. - A na suce psa.
- Ekologów chcesz mieć po swojej stronie - nie bardzo łapię intencję. - To daj ropuchę na ważce.
- Ropuchę-sruchę - irytuje się przyjaciel. - Chodzi o symbol związku partnerskiego. Lata tu po alejce suka, a za nią lekko z dziesięciu partnerów, to od razu mi przyszło do głowy. A może wsadzić na sukę ze dwa psy, a na wierzch jeszcze z jedną sukę?
- Nie, nie. Absolutnie nie - oponuję. - Wszystkich nie zmieścisz. Ale... jeśli zostawisz jednego psa, … to czy to nie będzie oznaczało braku tolerancji dla niewierności?
- Fakt, kurwa - szarzeje głos Maurycego. - A jeśli szołbiznes loga nie poprze, to nie wiem...
- A jak tam twoja siostrzenica? - próbuję sobie przypomnieć, czy Maurycy ma coś takiego jak siostrzenica.
- Z partnerem mieszka.
- Czy mi się wydaje - szukam nici Ariadny pod berecikiem - że miała bliźniaki, a potem córkę...
- Córkę, to miała z mężem - słyszę jak głos przyjaciela zaczyna puchnąć. - A bliźniaki, to ma, kurwa, szwagier. Z partnerką, którą właśnie wymienił na nową. Jutro stąd wypierdalam, bo mi się chce … wymiotować.
- Wymiotować? - nie potrafię zapanować nad miłym zaskoczeniem.
- Wymiotować - potwierdza przyjaciel - bo mi się już od tego chce rzygać.
- A co z logo?
- Pójdę zaraz do szefa miasta i wsadzę mu je, jak pokazuje strzałka.
- Niewiele ci pomogłem - wyrażam fałszywą skruchę.
- Miałem komu opowiedzieć projekt - uspokaja mnie Maurycy. - Jak próbowałem pogadać o nim ze szwagrem, to żeby nie dostać po mordzie, musiałem mu dać pierwszy. Bo ta jego nowa partnerka - to partner.



- Z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii - na głos przypomniałem sobie stary banał.
- Spływa mi to, jak gówno po kaczce - zamknął laptopa przyjaciel.

I zrobiło się cicho.
Jutro wraca, to mi opowie.