Czasem dzwonię do Rozpuszczalnika.
A on uparł się niektóre rozmowy publikować (coś wspomina o armatach z zatoki Saint-Tropez).
Ostatecznie, dlaczego nie ?!


czwartek, 11 marca 2010

Krajobraz po Manifie. Arszenik, młode koronki i stare kurwionki.



Na wyświetlaczu pojawiło się "Maurycy".
- Cześć, Maurycy - podnoszę słuchawkę i sprawdzam, czy jestem sam w pokoju.
- Nie mów mi o nim - szlocha w słuchawce.

Aha, Husia. Ślubna żona Maurycego i matka jego córek. Szukam krzesła.
- Jak chcesz, to też popłaczę - proponuję. - Będzie ci raźniej.
- Ty wiesz - odzyskuje głos Husia - co on córciom powiedział?
Czekam w pogodnym milczeniu, aż ustanie odgłos chustki do nosa.
- Że je wymorduje.
- Jaką techniką? - pytam, wiedząc, że Maurycy dałby się za córki pokroić w plasterki. Żeby każdy ząb krokodyla miał swój kawałek.
- I mnie też chce zabić - popada w nowy szloch Husia.

Robi się poważnie. Mimo że eksterminację Maurycy obiecuje swojej żoneczce minimum raz dziennie.
- Kiedy? - kombinuję, jakby tu zdążyć na miejsce przed egzekucją.
- Chyba zaraz, bo wrzeszczy i lata jak głupi, a córki schowały się w szafie.
- Daj mi go, Husia, ale najpierw powiedz, za co?
- Za Manifę - usłyszałem słowo zmięte i wduszone w słuchawkę.
- Zabrałaś córki na Manifę? - teraz ja ryknąłem. Tak głośno, że prawie ogłuchłem.
- Ale gdzie! - odwrzasnęła Husia. - Co ja durna? Ale jemu się wydawało, że mnie widzi, jak niosę "Mam cipkę". I się zaparł.
Jakby to rzeczywiście Husia napis niosła, przyszło mi durnowato do głowy, to zdrobnienie byłoby bez sensu.

- A skąd wiesz - zapytałem podchwytliwie - że taki napis "Mam cipkę" był?
- A co to my telewizji nie mamy? Albo córcie internetu?
- To daj mi Maurycego. A co do egzekucji, to spróbuj zyskać na czasie. Podgrzej mu wczorajszy bigos. Albo polataj z gołymi nogami do pasa.
- Próbowałam - osuszyła głos Husia - ale nie chce. Spróbuję jeszcze raz. Z nogami i z bigosem. To ci go daję.
- Bigos?
- Maurycego.

- Jak będziesz mordował? - zainteresowałem się po inwokacji, której za żadne pieniądze, w każdym razie poniżej tysiąca euros, nie zacytuję.
- Gówniarom nakupię ciastek przemysłowych, żeby powymierały na sraczkę. A starą sprzedam skośnookim na potrawkę z kota w dwóch smakach. Pod warunkiem kurwa, że ją zarżną przed kamerą.
Groźba musiała być lokalnie odebrana z całą powagą, bo usłyszałem wrzask Husi i śmiech córek. Już nie z szafy.

- Ty, ja kurwa dałbym głowę, że to była Husieńka, z tym kijem od napisu - zaczął spokojniej relacjonować przyjaciel. - Ja tu spokojnie przeklinam uczestników...
- Kogo na przykład - wtrąciłem. Z nadzieją na usłyszenie paru nazwisk w interpretacji Maurycego.
- No to ja kurwa spokojnie obustronnie obklinam - zaczął pełnym zdaniem przyjaciel - Związek Nauczycielstwa Polskiego z przewodniczącym Broniarzem na czele, Napieralskiego z Marksem na czele, Jarugę-Nowacką z Tysiąc na czele i Krawczyk przy dupie, Kalisza z brzuchem, Szmajdzińskiego z Kwaśniewską, Środę ze Szczuką, Bochniarz z Henryką, Wolny Związek Zawodowy Sierpień 80 z Trockim, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych z Drakulą, Jolantę Fedak z kryzysem, Bratkowską z Gretkowską, Olbrychskiego na Kucu, zielonych, czerwonych, czarnych, śmierdzieli w różowych tiulach, "Chcemy zdrowia nie zdrowasiek", "Nie rydzykuj, zabezpieczaj się", półtorajajowych jołopów w uszatkach, …
- Maurycy - wykorzystałem przerwę przyjaciela na oddech - podzielam wszystkie te intencje, ale obiecaj, że jak ci Husia bigos bez majtek przyniesie, to wypędzisz córki z pokoju, a na końcu zjesz bigos.
- Czujesz, jak pachnie? - zapytał Maurycy. Bez sensu. Ale do żółci dosypał tyle cukru, że głosowo sięgnął bel canto.
Nie sprecyzował, co tak pachniało, bo urwał korespondencję.

No i masz chłopie placek. On tam sobie ten-tam-tego, a ja tu z trupami z Manify zostałem.
Postanowiłem sporządzić sobie collage, żeby nie naśladować Maurycego w pustce.
Kto chce niech obejrzy i pomamrocze.

Rozpuszczalnik