Dzwoni do mnie mój krewki przyjaciel Maurycy i ponownie, bez objawów zainteresowania moim zdrowiem i majątkiem, przechodzi do rzeczy.
- W parku siedzę - mówi tonem, jakby siedział na mrowisku.
- Od kiedy masz komórkę ? - pytam.
Podstępnie pytam. Wiem, że Maurycy nie ma komórki, więc problem limitu czasowego w pożyczonym od kogoś sprzęcie wiąże się z odpowiedzią na inne pytanie: czy mam sobie przysunąć krzesło?
- Przysuń sobie krzesło - słyszę.
"Chitra" bestia.
- … bo gadam z laptopa, a tu skądś dołazi WiFi, czy jak mu tam.
- W którym parku spoczywasz? Koło domu? W Jardin du Luxembourg?
- W Pedałowie.
- Tyle ich łazi ?! - zdumiewam się.
- Z Polski dzwonię.
Robi się ciekawie. Wiem, że Maurycy ma rodzinę w Małopolsce, w Nowym Sączu ściśle.
- No i co ? - zostawiam mu pole do popisu.
- To Pedałowo, to nowe osiedle...
- ... i heteroseksualnym kobitkom nie można na nim mieszkać - wyskakuję trochę do przodu.
- Żeby - dolatuje do mnie początek burzy akustycznej. - to by było, kurwa, jaśniej. Nazwali to Pedałowo, bo Unia zafundowała w lesie ścieżkę rowerową. To trzeba było dorobić osiedle.
- Hi, hi - chwalę się wiedzą - nowe logo w Nowym Sączu macie. Podobno pachnie gejami,satanizmem i okultyzmem.
(Maurycy zaczyna kaszlać, a ja korzystam z okazji, żeby wyjaśnić Czytelnikowi, o co chodzi:
Owo logo zawiera tęczową dłoń z czarnym prostokącikiem w środku i obietnicę na piśmie, że "Nowy Sącz dobrze wróży". Według studentów z Duszpasterstwa Akademickiego "Strych", tęczowość łapy symbolizuje sodomitów, a wytatuowana w środku czarna kropka jest satanistycznym symbolem "zakropkowania", czyli oddania się szatanowi".Kończę wyjaśnienia, bo słyszę, że Maurycy się wysmarkał i odzyskuje głos.)
Tymczasem według władz miasta, cierpiących w sprawie logo na zaparcie, herb miasta ze świętą Małgorzatą ważności nie traci, otwarta ręka jest tęczowa na znak wielokulturowości miasta, a czarny prostokąt oznacza środek w postaci Rynku z ratuszem.
- No to ja mówię rodzinie, że im zaprojektuję logo Pedałowa. Tylko potrzebuję twoich konsultacji, kurwa.
- Kurwy bym nie proponował - rozsiadam się i daję znak żonie, że kawa byłaby na miejscu.
- W środku dałbym gołą dupę, całą w tęczy. A do niej strzałkę bym dał - zaczyna projekt Maurycy. - Pasuje ci?
- Mnie nie pasuje - zgłaszam votum separatum - ale władze miejskie bez trudu wyjaśnią, że dupa symbolizuje łono natury, a strzałka - że chodzi o naturyzm. Tęcza będzie oznaczała wielokulturowość, czyli wstęp otwarty dla golców krajowych oraz z importu : ukraińskich, żydowskich, niemieckich, słowackich, czeskich, brazylijskich, ...
- Dobrze, już dobrze - przerywa mi zaraz na początku listy Maurycy. - Z boku dodałbym niedokończoną piramidę, cyrkiel i węgielnicę. Ciągle pasuje ?
- Mnie nie pasuje - powtórzam "do znudzenia" - ale władze zawsze mogą przysiąc, że piramidka nieukończona, bo ośrodek w nieustannej rozbudowie, a z cyrkla ma pożytek projektant.
- Sukę bym jeszcze wstawił - dobiega po chwili ze słuchawki. - A na suce psa.
- Ekologów chcesz mieć po swojej stronie - nie bardzo łapię intencję. - To daj ropuchę na ważce.
- Ropuchę-sruchę - irytuje się przyjaciel. - Chodzi o symbol związku partnerskiego. Lata tu po alejce suka, a za nią lekko z dziesięciu partnerów, to od razu mi przyszło do głowy. A może wsadzić na sukę ze dwa psy, a na wierzch jeszcze z jedną sukę?
- Nie, nie. Absolutnie nie - oponuję. - Wszystkich nie zmieścisz. Ale... jeśli zostawisz jednego psa, … to czy to nie będzie oznaczało braku tolerancji dla niewierności?
- Fakt, kurwa - szarzeje głos Maurycego. - A jeśli szołbiznes loga nie poprze, to nie wiem...
- A jak tam twoja siostrzenica? - próbuję sobie przypomnieć, czy Maurycy ma coś takiego jak siostrzenica.
- Z partnerem mieszka.
- Czy mi się wydaje - szukam nici Ariadny pod berecikiem - że miała bliźniaki, a potem córkę...
- Córkę, to miała z mężem - słyszę jak głos przyjaciela zaczyna puchnąć. - A bliźniaki, to ma, kurwa, szwagier. Z partnerką, którą właśnie wymienił na nową. Jutro stąd wypierdalam, bo mi się chce … wymiotować.
- Wymiotować? - nie potrafię zapanować nad miłym zaskoczeniem.
- Wymiotować - potwierdza przyjaciel - bo mi się już od tego chce rzygać.
- A co z logo?
- Pójdę zaraz do szefa miasta i wsadzę mu je, jak pokazuje strzałka.
- Niewiele ci pomogłem - wyrażam fałszywą skruchę.
- Miałem komu opowiedzieć projekt - uspokaja mnie Maurycy. - Jak próbowałem pogadać o nim ze szwagrem, to żeby nie dostać po mordzie, musiałem mu dać pierwszy. Bo ta jego nowa partnerka - to partner.
- Z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii - na głos przypomniałem sobie stary banał.
- Spływa mi to, jak gówno po kaczce - zamknął laptopa przyjaciel.
I zrobiło się cicho.
Jutro wraca, to mi opowie.